Strony

30 cze 2012

Que aventura (co za przygoda)!

Dojechalismy do Meridy. Wciaz nie mamy dostepu do komputera, wlascicielka naszej posady uzyczyla nam na chwile swojego.
Rancha w Los Llanos okazaly sie byc zamkniete prezez Chaveza i nie dzialaja od 2010 roku. Nasze przewodniki, mimo ze aktualne, podają bledne informacje. Jednak nie obylo sie bez przygod i jedna noc mimo wszystko spedzilismy naz Rancho - hato la Garza. Pod swoj prywatny dach przyjal nas opiekun rancha - Don Martin - Austriak, ktory mieszka w Wenezueli juz od dwudziestu lat. Miejsce piękne, niegdyś jedno z tych bardziej luksusowych, obecnie porzucone i zaniedbane.
Jutro maly treking w okolicach Meridy, od poniedzialku startujemy podejscie na jeden z okolicznych szczytow. Planowany szczyt to Pico de Pan de azucar - ponad 4600 metrow. Jutro dopracowujemy szczegoly.
Dalszy ciag wkrotce.. :)

28 cze 2012

Salto Angel

Lot awionetka,nocleg w hamakach pod rozgwiezdzonym niebem,splyw rwaca rzeka,masaz plecow w wodospadzie czy nocne tance w blocie i wielkiej ulewie przy rytmach salsy-to tylko mala czesc tego co mielismy okazje przezyc przez3,dni w parku narodowym Canaima:)
Wrocilismy cali i bardzo zadowoleni:)wrazen mnostwo,napiszemy gdy tylko bedziemy miec dostep do internetu.dzis nocnym autobusem do regionu kowbojow - los llanos:)

kilka zdjec z rajskiego regionu Canaimy - Salto Angel








25 cze 2012

Ciudad Bolivar - migawki

Por primero - od jutra startujemy z wycieczka do Salto Angel - 3 dni w dzungli, noclegi w hamakach, wodospady i mnostwo innych wrazen.
Por segundo - Dzis w miescie zaczepili nas przedstawiciele dwoch gazet lokalnych - jeden dziennik i gazeta internetowa. Efekty zobaczymy jutro - czulismy sie jak jedyni obcokrajowcy w tym miescie, moze dlatego wywolywalismy takie zainteresowanie.
Jeden z naszych przyjaciol poinformowal nas, ze Wenezuela slynie z rumu. Okazalo sie ze sklep z alkoholem znalezlismy dopiero po godzinnych poszukiwaniach. W dodatku  znajdowal sie w nieciekawej dzielnicy, a wejscie bylo cale okratowane. Potwierdzamy jednak ze rum calkiem smaczny;)
Pozdrawiamy z Posada Don Carlos i polecamy to miejsce.
Odezwiemy sie po powrocie z dzungli. Ponizej kilka zdjec z dzisiejszego dnia:)
Mary



Wrazenia z Ciudad Bolivar - Olka

Najciekawszym punktem dzisiejszego dnia była przejazdzka autobusem. Zanim weszlismy, z okna wychylil sie mlody chlopak zeby zebrac od nas pieniadze. W drodze zorientowalismy sie, ze zeby wysiasc trzeba zaklaskac :) , nieliczni wydobywali z siebie dziwne dzwieki. :-) W pewnym momencie wszedł pan, ktory rozdawał tajemnicze małe opakowania (nas ominal- co za dyskrymnacja:-). Myslelismy, ze to prezerwatywy i ze pan przeprowadza autobusowa edukacje seksualna (mnostwo tutaj nastolatek w ciazy). Po chwili wrocil na przod autobusu i wyciagnał obrzydliwe zdjecie z prochnica. Namawial ludzi do kupna proszku (czyli tajemniczego opakowania). Michal powiedzial ze taki proszek rozdawali u nas przed wojna ;) W drodze powrotnej bylo jeszcze zabawniej - w autobusie bylo nas jeszcze wiecej  i stalismy przy samych drzwiach, przy gwaltowniejszym skrecie pewnie bysmy wysypali sie na zewnatrz. Tutejsze autobusy to jezdzace dyskoteki latino, w kazdym muzyka jest tak glosna, ze nie slychac wlasnych mysli, ale po co ich słuchac? ;-)

Ola

Ciudad Bolivar


Pozdrawiamy juz z Ciudad Bolivar:) Spedzilismy w drodze 55 godzin, wliczajac wszystkie oczekiwania na lotniskach i dworcach.
Gdy tylko stanelismy na wenezuelskiej ziemi, wilgotne powietrze i 33 stopnie utwierdzily nas w przekonaniu ze jestesmy w troche innej strefie klimatycznej. Dodatkowo piekny, miekko wymawiany hiszpanski jezyk w okol nas, masa umundurowanych mezczyzn witajacych nas w hali przylotow. Przypominali policjantow, byli tymczasem szoferami taksowek. My podczas przygotowan do podrozy bylismy uprzedzeni by korzystac tylko z tzw taxi seguridos - czarnych land rovwerow z przyciemnianymi szybami. Podeszlismy wiec do szofera by wynegocjowac cene w dolarach - wyszlo 30$, gdybysmy mieli bolivary placilibysmy 250 bolivarow.

Ruszylismy w droge na dworzec autobusowy, gdzie od 18 mial na nas czekac Kasper. Korek ciagnal sie przez 15 km, w tym dwa tunele. Kierowca poinformowal nas, ze w niedziele zwsze tak jest, gdyz Wenezuelczycy plazuja caly dzien.Nasza przeprawa do Caracas trwala wiec ponad godzine. Pierwsza grupa z Ola jako tlumaczem dojechala szybciej. Gdy my dobilismy do reszty, okazalo sie ze grupa Oli zostala zawieziona na zly dworzec. Na szczescie dzieki smsom szybko i bezproblemowo sie odnalezlismy.

Kasper przywital nas przeszczesliwy. Byl w Wenezueli juz dwa dni wczesniej, gdzie goscil go jeden z moich znajomych couchy. Dzieki temu mielismy wczesniejsza rezerwacje i bilety na autobus do Ciudad Bolivar. Jedyne czego nie mielismy, to pieniedzy. Pelna energii i nadziei wraz z Michalem zagadywalam okolicznych taxowkarzy czy nie wymienia nam troche pieniedzy, wszyscy sie jednak bali wymieniac na czarno niedaleko dworca. Proponowali nam jedynie sprzedaz wody za dolary za taka cene ze postanowilismy przetrwac do rana.

Autobus, ktorym jechalismy okazal sie byc bardzo wygodny. Dostalismy przydzial numerkow na bagaz, a Krzysiu, ktoremu zostaly bulki, dostal numerek na bulki, ktore mial odebrac podczas przerwy u kierowcy(bulek w autobusie sie nie jada:P)

Siedzenia byly rozkladane do pozycji lezacej, byl nawet podnozek, mozna sie wiec bylo wyspac bardziej niz w samolocie czy w poczekalni lotniskowej. Uprzedzeni ogromnym chlodem kilmatyzacji w autobusach wenezuelskich zabralismy ze soba spiworki i polary, przez co nikomu nie bylo zimno.

O 5:30 auobus dowiozl nas do Ciudad Bolivar. Udalo sie nam zalatwic podwozke do naszego hostelu - Posada Don Carlos. Nareszcie upragniony prysznic!!:)
Za poltorej godziny mamy spotkanie z przedstawicielem biura podrozy i bedziemy twardo negocjowac cene za przewodnika do Salto Angel!:)








23 cze 2012

Wenezuela - przeloty

Pierwszy lot bez problemow. Na razie brak rzeczy zgubionych i osob zaginionych. Przed nami noc na lotnisku w Monachium, Kolejny lot jutro rano!
Kasper juz nam zalatwia bilety autobusowe do Ciudad Bolivar na jutro.
Pozdrawiamy:)

22 cze 2012

Wenezuela - wstępny plan naszej podróży

Caracas - Ciudad Bolivar - Park Narodowy Canaima - treking do Salto Angel - treking w górach stołowych, wejście na najwyższy szczyt - Roraimę - spływ deltą Orinoko - Los Llanos - Safari, 1 dzien konno - Merida - trekking w Andach ( próba wejścia na Pico de Pan de Azucar lub na Pico de piedras blancas) - jezioro Maracaibo - Archipelag los Roques - Park Narodowy Morrocoy - Barcelona - Trinidad i Tobago


Wenezuela- dzień wylotu

Już dziś pierwszy dzień wyprawy. Przez najbliższe 24 godziny będziemy odprawiać  się  na dwóch lotniskach niemieckich, by w końcu w niedzielę po południu dotrzeć do upragnionego Caracas - stolicy Wenezueli.
Nie wszyscy spakowani, ale przecież czeka nas jeszcze długi poranek. Na pewno wszyscy w świetnych nastrojach i z nadzieją na to, że uda nam się zrealizować plan pierwszego dnia pobytu, czyli dotrzeć z Caracas do Ciudad Bolivar.
 Na miejscu czeka już na nas Kasper, który doleciał do Caracas dwa dni wcześniej i nocuje u jednego z naszych przyjaciół z couchsurfingu. Przygodę czas zacząć!!!:)

19 cze 2012

Wenezuela - uczestnicy wyprawy

Skoro już za kilka dni wyruszamy, czas na przedstawienie naszej ekipy:)

Kasper



Krzysiu








Marta



Ola



Andrzej



Kasia



Michał



Mary


Wenezuela - 4 dni przed wyprawą

Przypadłość tak zwanej Reisefieber jest różnie odczuwalna przez każdego z nas. Ja zwyczajowo nie stresuję się przed swoimi wyprawami mimo, że często nakreślam tylko podstawowy plan wyjazdu, a później go modyfikuję. 
Wenezuela jest jednak wyjątkowa. Liczba postów o niebezpieczeństwach na ulicach Caracas, o skali przestępczości, mafiach narkotykowych, porwaniach, kradzieżach, daje do myślenia. Przekonuje to tylko do tego, by mieć ograniczone zaufanie do mieszkańców i nie wyróżniać się zbytnio podczas podróży. 
Z doświadczenia wiem jednak, że jeśli okaże się drugiej osobie szacunek, wysłucha się jej problemów, może to pomóc nawet w najbardziej kryzysowej sytuacji.
Dlatego podczas tej wyprawy planuję poznać jak najlepiej mieszkańców, by lepiej zrozumieć ich podejście do świata i lepiej się przystosować do ich standardów życia.
Wśród korespondencji, które wymieniałam z Wenezuelczykami przygotowując się do wyjazdu często pojawiała się wypowiedź - Cudownie, że wybrałaś nasz kraj - wprawdzie nie jest tu bezpiecznie, a polityka rządowa oscyluje o miano najmniej stabilnej i destrukcyjnej,ale będziesz zachwycona pięknem kraju!
Po raz pierwszy spotkałam się również z tak dużym zaangażowaniem lokalnych, by pomóc mi w przygotowaniach: trasa, znalezienie tanich noclegów, przejazdów, namiary na przewodników.
Moje pierwsze wrażenia są więc takie: kraj ludzi o wielkich sercach i gościnności . Jeśli nie natkniemy się na mafię, możemy być spokojni!:)