Strony

16 wrz 2009

10 września

Po 7 dniach ciągłej podróży pociągiem w końcu dotarliśmy do Poznania:) Pełni wrażeń, troszkę schorowani znów wracamy do polskiej rzeczywistości..do zobaczenia na pokazie slajdów:)

15 wrz 2009

2 ,3 września

Powrót do Uaan Bator

8:30 pobudka.Szybko złożyliśmy namiot, zauważając przy tym 2 niespodzianki w postaci plam od naszych ukochanych, przyjacielskich psiaków..;)Ostatnie śniadanie u naszej gospodyni, która oprócz pysznego mongolskiego czaj, jak co dzień, zaskoczyła nas 3 zupami rybnymi gratis. Zważając na to iż była to 9:00 o poranku, mieliśmy pewne wątpliwości co do spożycia tego rodzaju posiłku, ale że darowanemu koniowi się w zęby nie patrzy, zjedliśmy trochę pokazując przy tym gospodyni, że jest to jedna z najsmaczniejszych rzeczy, które ostatnio jedliśmy)O 10:00 zjawił się po nas kierowca Mitsubishi, jednak zanim wyjechaliśmy z Hatgal minęły kolejne 2h. Na szczęście zdążyliśmy się już trochę przyzwyczaić do mongolskiego braku poczucia czasu;)Po drodze zabraliśmy jeszcze 2 Holenderki i jedną Niemkę i w końcu wyruszyliśmy. Ok 15:00 zjawiliśmy się w Mörön, w którym Holenderki wysiadły, a my spędziliśmy kolejne 2 godziny na zmianę przebitej opony, wymianę dętki i zakupy żywnościowe kierowcy na pobliskim czarnym rynku. W zastępstwie za Holenderki do samochodu wsiadło 3 Mongołów. Starsze małżeństwo oraz student z Uaan Bator, ktory miał zastąpić naszego kierowcę w nocy.Ok 16:00 wyruszyliśmy w dalszą drogę, słuchając cały czas jednej kasety ze starszymi przebojami zagranicznymi, która widocznie była ulubioną dla naszego kierowcy.W międzyczasie dowiedzieliśmy się od Niemki, która z nami jechała, że jest już półtora roku w podróży i posłuchaliśmy jej historii o krajach w których była: w większości Azja oraz Australia, gdyż tam pracowała by zarobić na dalszą część wyprawy- to się nazywa podróżowanie;) Nastała noc ,a my wciąż jechaliśmy. Próba zaśnięcia w pełnym jeepie przy wielkich wertepach mongolskich dróg graniczy z cudem, choć po 16-dniowej objazdówce zdążyliśmy się już powoli do tego przyzwyczaić;)

Zwiedzanie Uaan Bator

Gdy zaczęło świtać wjechaliśmy w końcu na asfalt, co można było momentalnie odczuć:)Niestety podczas drogi Moniq i Andriu nabawili się dolegliwości żołądkowych, wywnioskowaliśmy więc, że musiało nam zaszkodzić jakieś mongolskie danie z nad jeziora Chubsugul. Na szczęście ok 8:00 przybyliśmy w końcu do stolicy. Przekazaliśmy kierowcy obiecaną sumę i wybraliśmy się do pobliskiego Gana's Guest house niedaleko głównej ulicy, w którym nocowało się w jurtach. Za 4 dolary otrzymaliśmy 3 miejsca w jurcie wraz z parką Izraelczyków. Szybka kąpiel po kilku dniach niemycia, śniadanko i czas zwiedzić Uaan Bator- ostatni dzień w stolicy! W przewodniku czytaliśmy dużo o czarnym rynku, na którym podobnież można znaleźć wiele ciekawych pamiątek, postanowiliśmy więc wybrać się tam taksówką za 3 zł od osoby.( Taksówki w Uaan Bator są bardzo tanie. Wygodną formą komunikacji są również autobusy, bądź auto stop. Zatrzymanemu kierowcy daje się wówczas umówioną wcześniej symboliczną zapłatę)Wejście na czarny rynek kosztowało nas 50 tugrików ( 10 groszy). Okazało się jednak, że nie ma tam nic interesującego. Mnóstwo straganów z chińską tanią odzieżą, buty, jedzenie..pamiątek praktycznie żadnych. Zaopatrzyliśmy się więc tylko w klimatyczną muzykę mongolską . Moniq zaś zainwestowała w charakterystyczne buciki mongolskie z czubkiem do góry jako jedną z pamiątek:)Zakupy zakończone!Postanowiliśmy wrócić do centrum, by zobaczyć opisywany w przewodnikach plac Suche Batora wraz z jego pomnikiem . Plac ten jest ważnym symbolem dla Mongołów, ze względu na ogłoszoną tu niepodległość Mongolii w 1921 roku oraz odbywające się później protesty społeczne doprowadzające do upadku komunizmu w 1990 roku. Na placu znajduje się również Parlament,wraz z pomnikiem Czyngis Hana, który zainteresował nas ciekawą architekturą.Pora na spacer główną ulicą Uaan Baator i wizytę w świątyni Gandan. Tam mogliśmy obejżeć kilka przepięknych świątyń, w której modlili się mnisi buddyjscy. Ostatni wieczór postanowiliśmy spędzić w jurcie w Guest housie przygotowując się do jutrzejszej dłuuuugiej podróży koleją:)

1 wrz 2009

1 września


Spacer brzegiem jeziora Chubsuguł

Ostatni dzień nad Chubsuguł postanowiliśmy wykorzystać spacerując brzegiem jeziora i podziwiając piękne widoki. Trasa trwała ok 5 godzin i była urozmaicona prywatnymi posiadłościami letnimi Mongołów, przez które musieliśmy się przedzierać skacząc przez płot, lub omijając je. Co ciekawe, podczas spaceru powiększaliśmy naszą grupę o kolejne psy, które zachęcone tym, że w końcu coś się dzieje w tak bezludnej krainie i ktoś idzie na spacer, postanowiły nam towarzyszyć.Tak oto z 3 osób zrobiła się grupa 3 osób i 4 psów ( 3 owczarki belgijskie, jeden owczarek niemiecki, czarny)Naszym celem były widoczne w oddali góry. Ostatecznie jednak nie doszliśmy do nich, gdyż droga wzdłuż jeziora w pewnym momencie się zakończyła wielkim, wysokim klifem. Rozłożyliśmy się na kamienistej plaży i obraliśmy sobie za cel próbę kąpieli w jeziorze. ( Warto tu wspomnieć, że jezioro leży na wysokości 2500m i miało wówczas ok 7 stopni )Przebrani w stroje kąpielowe zaczęliśmy zanurzać się w wodzie. Z początku bardzo zimna, po chwili wydawała się już znośna. Niestety nadmierna ilość kamieni nie pozwalała nam przemieścić się zbyt daleko, przez co ostatecznie nasza kąpiel zamieniła się w częściowe zanurzenie;) Po wyjściu z wody chwila relaksu na kamieniach w towarzystwie 4 piesków, które zdążyły już wybrać sobie najładniejsze miejsca do spania. Ok 18:00 wróciliśmy do naszego Ger Campu( Dziś znów spaliśmy u właścicielki Ger Campu z fast foodem za 1000 tugrików) Zgłodnieliśmy, postanowiliśmy więc zapytać Mongołki czy ma coś innego do jedzenia niż baranina. Gdy usłyszeliśmy słowo KROWA, bez zastanowienia zamówiliśmy 3 krowy z makaronem i warzywami ( 1500 tugrików za sztukę- ok 3 zł) Było to bez wątpienia najlepsze danie z całej wyprawy po Mongolii.Zadowoleni i najedzeni rozsiedliśmy się w miejscu z widokiem na całe jezioro i dłuuuugo kontemplowaliśmy , skubiąc rosyjski słonecznik zakupiony w Mongolii!:)W międzyczasie podjechał do nas terenówką pewien młody Mongoł, pytając czy chcemy przedostać się do Mörön. Odpowiedzieliśmy, że tak, ale chcemy wyjechać następnego dnia ok 10:00 rano.Pozostało nam tylko wynegocjować dobrą cenę. Stawka za przejazd publicznym autobusem do Mörön to 10 tys tugrików. I temu kierowcy musieliśmy więc zaproponować taką cenę. Za drogę z Mörön do Uaanbaator zażyczył sobie zaś 30 tys tugrików, mówiąc że jego samochód jest dużo bardziej komfortowy niż publiczny rosyjski uaz. Nie mieliśmy zbyt dużego wyboru,umówiliśmy się więc z kierowcą na 9:45 kolejnego dnia. O 21:30 postanowiliśmy pójść już do namiotu.Kolejnego dnia czekała nas wczesna pobudka. Noc jednak nie była lekka. Nasza gospodyni postanowiła urządzić wiejskie party właśnie tej nocy w swoim fast food- barze. Pół nocy słuchaliśmy więc najróżniejszej muzyki mongolskiej, która później zmieniła się na typowe techno.Ja zaś nie wiedząc dlaczego, nabawiłam się porządnego zatrucia, co zmusiło mnie do czuwania całą noc niedaleko toalety ( Typowa mongolska toaleta- drewniany tojtoj z dziurą;)) Plusem było to, iż w środku nocy widziałam niesamowicie pięknie rozgwieżdżone niebo,dające lekką poświatę na taflę wody.Nad ranem zaś obserwowałam wschodzące słońce, wznoszące się nad jeziorem. Nie ma więc tego złego..;))