Strony

1 wrz 2009

1 września


Spacer brzegiem jeziora Chubsuguł

Ostatni dzień nad Chubsuguł postanowiliśmy wykorzystać spacerując brzegiem jeziora i podziwiając piękne widoki. Trasa trwała ok 5 godzin i była urozmaicona prywatnymi posiadłościami letnimi Mongołów, przez które musieliśmy się przedzierać skacząc przez płot, lub omijając je. Co ciekawe, podczas spaceru powiększaliśmy naszą grupę o kolejne psy, które zachęcone tym, że w końcu coś się dzieje w tak bezludnej krainie i ktoś idzie na spacer, postanowiły nam towarzyszyć.Tak oto z 3 osób zrobiła się grupa 3 osób i 4 psów ( 3 owczarki belgijskie, jeden owczarek niemiecki, czarny)Naszym celem były widoczne w oddali góry. Ostatecznie jednak nie doszliśmy do nich, gdyż droga wzdłuż jeziora w pewnym momencie się zakończyła wielkim, wysokim klifem. Rozłożyliśmy się na kamienistej plaży i obraliśmy sobie za cel próbę kąpieli w jeziorze. ( Warto tu wspomnieć, że jezioro leży na wysokości 2500m i miało wówczas ok 7 stopni )Przebrani w stroje kąpielowe zaczęliśmy zanurzać się w wodzie. Z początku bardzo zimna, po chwili wydawała się już znośna. Niestety nadmierna ilość kamieni nie pozwalała nam przemieścić się zbyt daleko, przez co ostatecznie nasza kąpiel zamieniła się w częściowe zanurzenie;) Po wyjściu z wody chwila relaksu na kamieniach w towarzystwie 4 piesków, które zdążyły już wybrać sobie najładniejsze miejsca do spania. Ok 18:00 wróciliśmy do naszego Ger Campu( Dziś znów spaliśmy u właścicielki Ger Campu z fast foodem za 1000 tugrików) Zgłodnieliśmy, postanowiliśmy więc zapytać Mongołki czy ma coś innego do jedzenia niż baranina. Gdy usłyszeliśmy słowo KROWA, bez zastanowienia zamówiliśmy 3 krowy z makaronem i warzywami ( 1500 tugrików za sztukę- ok 3 zł) Było to bez wątpienia najlepsze danie z całej wyprawy po Mongolii.Zadowoleni i najedzeni rozsiedliśmy się w miejscu z widokiem na całe jezioro i dłuuuugo kontemplowaliśmy , skubiąc rosyjski słonecznik zakupiony w Mongolii!:)W międzyczasie podjechał do nas terenówką pewien młody Mongoł, pytając czy chcemy przedostać się do Mörön. Odpowiedzieliśmy, że tak, ale chcemy wyjechać następnego dnia ok 10:00 rano.Pozostało nam tylko wynegocjować dobrą cenę. Stawka za przejazd publicznym autobusem do Mörön to 10 tys tugrików. I temu kierowcy musieliśmy więc zaproponować taką cenę. Za drogę z Mörön do Uaanbaator zażyczył sobie zaś 30 tys tugrików, mówiąc że jego samochód jest dużo bardziej komfortowy niż publiczny rosyjski uaz. Nie mieliśmy zbyt dużego wyboru,umówiliśmy się więc z kierowcą na 9:45 kolejnego dnia. O 21:30 postanowiliśmy pójść już do namiotu.Kolejnego dnia czekała nas wczesna pobudka. Noc jednak nie była lekka. Nasza gospodyni postanowiła urządzić wiejskie party właśnie tej nocy w swoim fast food- barze. Pół nocy słuchaliśmy więc najróżniejszej muzyki mongolskiej, która później zmieniła się na typowe techno.Ja zaś nie wiedząc dlaczego, nabawiłam się porządnego zatrucia, co zmusiło mnie do czuwania całą noc niedaleko toalety ( Typowa mongolska toaleta- drewniany tojtoj z dziurą;)) Plusem było to, iż w środku nocy widziałam niesamowicie pięknie rozgwieżdżone niebo,dające lekką poświatę na taflę wody.Nad ranem zaś obserwowałam wschodzące słońce, wznoszące się nad jeziorem. Nie ma więc tego złego..;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz