Strony

29 sie 2009

7,8 sierpnia



Pierwsze wrażenia z kolei chińskiej.

Podrożując koleją warto spojrzeć wcześniej na oznaczenia pociągu (http://www.travelchinaguide.com/china-trains/types.htm). Jadąc z Pekinu do X'ian wybraliśmy klasę średnią, warunki lepsze niż w typowym pociągu PKP- czyste dywaniki, sprzątanie, smród tylko od Chińczyków. Hardsitting może się kojarzyć tylko z tym, ze po 14 godzinach miało się konkretnie twarde 4 litery;) Jedynym co bardzo rzucało się w oczy, to niewyobrażalna pojemność żołądków Chińczyków. Kazdy wsiadał do pociągu z ogromna torbą jedzenia. Furrorę zrobiły oczywiście zupki chinskie. ale również...bardzo grube parówki chińskie nie wiadomo z czego.... Na niesamowite szczęście trafiła Monika mając jako swa wspoltowarzyszkę podróży 4 letnią dziewczynkę z mamą i tasiemcem w brzuchu plus przez zdiagnozowane przez Moniq ADHD2- odmiana groźna dla otoczenia!!! Dziecko wiercilo sie i krzyczalo cale 14 h, a nieustanne zapychanie przez mame oto tego potwora zywnoscia chinsko-plastikowa nie pomagalo!!! w dodatku dizecko wykorzystywalo zywnosc bardziej do zabawy np. plujac w kolo sliwkami w czekoladzie...Terapia "zapchaj dziob" zakoczyla sie dlugotrwala wizyta w toalecie, po ktorej mala chinka wrocila z wielka, mokra plama na spodenkach. niesamowicie wyostrzony tym faktem zapach dziewczynki towarzyszyl moniq do koca podrozy. Dla porownania my z kasia usiadlysmy na przeciwko dwojki innych chinskich dzieci, ktore byly wzorem posluszenstwa;) ustepowaly nam nawet miejsca, bysmy mogly rozprostowac nogi. po 8 h podrozy chlopcy wyjeli karty by umilic nam (monotonna) podroz. w okol nas pojawilo sie mnostwo chinczykow, a przywodca stada zaproponowal nam kilka chinskich gier... i tak oto poznalismy chinskie ocznko czyli 10 i pol, czy tez chinskiego pokera... nauka zasad przy tlumaczeni nieznanym nam jezykiem wymagala duzej koncentracji ale bylo warto;) czas mijal czybciej!!

druga podroz koleja: x'ian - Hahot okazala sie dla nas spora niespodizanka. pociag bez literki w numerze ( a takim wlasnie jechalismy) byl najtanszym najwolniejszym z mozliwych 6 klas. mozna sie wiec spodziewac co nas przywitalo. Hard seeting okazalo sie rzeczywiscie twardym siedzonkiem, a zamiast klimatyzacji przy suficie "wisialy" jakies watraki ktore bardziej przypominaly widly xD Najciekawsze bylo jednak, kiedy uswiadomilismy sobie ze nie jedziemy 14 h tylko 26, czyli nie dojezdzamy o 2 w nocy tylko rano;p czyzby rozgrzewka przed koleja transyberyjska? Bylysmy z Monia tak zmeczone ze postanowilysmy upic sie cieplym piwem. No i udalo sie;d wystarczyly dwa male- gorace;p i podroz stala sie przyjemniejsza... chinczycy rzucali na nas dziwne spojrzenie, pewnie bylo dla nich zaskoczeniem ze kobiety z polski pija;P

7.08 x'ian


Po raz kolejny dalismy sie zwiesc niesamowitej orientacji narodu chinskiego w terenie...;) Na pytanie: Gdzie znajduje sie nasz hostel? odpowiedzieli; 20 m prosto wzdluz muru i 20 m w prawo do hostelu. jasne, jasne... jak slonce;) Poszlismy jak nam przykazano lecz hostel w zaden sposob nie chcial przypominac naszego, mimo ze juz zdazylismy sie poklocic z wlasciecielami o brak naszej rezerwacji... okazalo sie jednak ze kierunke ktory wskazal nam wczesniej chinczyk byl dobry. dystans zas w najlepszym wypadku wynosil dwa razy po pół km;) no coz, znowu 2 h w plecy i poranny rozruch po hard seeting. Mimo wielu negatywnych opinii na temat x'ian nam sie podobalo. Jednak zdanie co do terakotowej armii bylo podzielone (sposob ekspozycji pozostawia wiele do zyczenia). okolo 300 zolnierzy na 40 000 tys znalezionych zastanawia, ale samo miasto pelne klimatycznych miejsc. niestety gorzej z mniej swiezym miesem( ktore spowodowalo na drugi dzien burze jelit u polowy uczestnikow wyprawy). warta polecenia jest dizelnica muzlumanska pelna straganow z miesem, przyprawami, owocami, warzywami, ale tez cala ulica cykad. Najtaniej mozna bylo dostac piekny, halasliwy okaz za 12 juanow( ok. 6 zl) zakupow wiekszych nie zrobilismy ze wzgledu na "cudowny zapach".

8.08

W koncu udalo sie nam wstac na tai Chi. probowalismy, probowalismy i zmotywowani tym ze to juz ostatnia szansa zzwleklysmy sie z Kasia;) i poszlysmy do pobliskiego parku, ku naszemu zaskoczeniu zobaczylysmy spora grupe chinczykow- glownie emerytow uprawiajacych rozne dyscypliny. panowie preferowali glownie Tai Chi, panie chinskie tance, w zasadzie uklady. kawalek dalej byl bagbington i ping- pong. Zaskoczone z Kejto bylysmy glownie silowniami w parku. No i zobaczylysmy tez swego rodzaju dziwactwo. Chinczycy wyprowadzaja na "spacer" do parku sowje cykady i papugi w klatkach. wieszaja je na drzewach i ... patrza na nie;) w drodze powrotnej przeszlysmy kolejny raz przez dzielnice muzlumanska. i uwaga- naszym oczom ukazalo sie surowe mieso, podobne jak to ktore jadlymsy poprzedniego dnia, cala dzielnica o 8 rano wygladala jak jeden wielki rzeznik, nic dziwnego ze zrezygnowalysmy z kejto z porannego sniadania.. zawsze lepiej przed podroza na hard- siting zjesc cos bezpiecznego. po tym jak zobaczylam surowe swinki na rowerze ciesze sie ze zmierzamy ku Mongolii. ( ale tam pewnie beda barany:P)
(monia)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz