Strony

6 sie 2009

5 sierpnia

Stadion olimpijski targowanie z chińczykami

Dzień zaczął się spokojnie, pobudka, wyjście na miasto. Dziś w planach mieliśmy Stadion olimpijski, Plac Tienanamen oraz ZAKUPY;) na Silk market w dzielnicy ambasad:)
Wszystkiemu czasowo pięknie podołaliśmy. Co do wrażeń: Poznany przez nas Belgijczyk powiedział nam ze na Stadionie Olimpijskim można popływać tanio w basenie, postanowiliśmy wziąć stroje kąpielowe, ale gdy dotarliśmy na miejsce i zobaczyliśmy tłumy Chińczyków zrezygnowaliśmy z tego pomysłu;) Przestrzennie Stadion robi wrażenie, architektonicznie ciekawy, warto zobaczyć!:) Gdy dojechaliśmy na Plac Tienanamen, oglądaliśmy chwile taniec fontann obok głównego wejścia do Pałacu Mao. Następnie przeszliśmy na druga stronę by zobaczyć Plac. Ciekawym faktem było to, że to nie plac był dla nas atrakcja, tylko my byliśmy atrakcja dla przebywających tam wówczas Chińczyków;) Co chwila podchodzili i prosili byśmy zrobili sobie z nimi zdjęcie. No cóż. Można to różnie interpretować;) Ostatni punkt do odhaczenia w środe- market. Umówiliśmy się tam z Marta. Polka poznana przez Couch Surfing, by wspólnie pójść na zakupy;) Wrażenia: Przebywanie na terenie marketu chińskiego wymaga wiele CIERPLIWOŚCI I STANOWCZOŚCI! Przejście jednym z korytarzy jest jednoznaczne z nawoływaniem dziesiątek chińczyków, sprzedających tam swoje towary, i zaczepianiem przez każdego z nich. Zazwyczaj używają pięknie wyuczonych sformułowań angielskich, choć w stosunku do nas, używali również czasem języka rosyjskiego, myśląc pewnie, iż pochodzimy z Rosji;) Zakupy zakończone powodzeniem! Luq zakupił poszukiwana wciąż przez siebie kurtkę goretexowa, reszta kupiła małe pamiątki. Co ciekawe, bez targowania nie jest się w stanie kupić towaru korzystnie. Zazwyczaj Chińczyk daje cenę wywoławczą, następnie każe się klientowi targować, przedstawiać swoje propozycje cen. Jeśli oczekujesz zbyt niska cenę, dochodzi nawet do krzyków, obrażania się bądź przytrzymywania klienta przez sprzedawce, bo przecież jak tak można;) Cytuje: "Tak tanio? proszę nie żartować, wy z Polski, z Europy, zarabiacie więcej. My nie mamy tyle pieniędzy. Ostatecznie jednak, będąc twardym prawie zawsze można dojść do wymarzonej przez siebie ceny za produkt;) I tak np, wspomniany wcześniej goretex kosztował Luqa 160 juanów ( 80 zł) a cena wywoławcza była 520 juanów. Podobnie z kolczykami , których cena wywoławcza to 130 juanów, zakupione za 20 junow ( 10 zł). Pewien Chińczyk dał cenę wywoławcza za dwa kapelusze 525 juanów i jeszcze ściemniał, że to ręczna robota, twardo chciałyśmy kupić za 40 juanów za dwa kapelusze, ale on stwierdzil, że nie mamy sobie z niego robić żartów. W końcu wymęczone postanowiłyśmy odejść od stoiska, jednak nie było to takie proste, nie chciał nas puścić, zatrzymując tekstami typu "czy macie chłopaków?" itp.

Bobby Taylor - Wielka soulowa sława w Beijing

Zadowoleni, wymęczeni targowaniem, postanowiliśmy odwiedzić jedną z usytuowanych w pobliżu knajp:) Odkryliśmy pierwszą od początku pobytu w Pekinie knajpę/pub, oczywiście nie chińską ( W Chinach puby nie są popularne, bardziej tzw grill bary, siada się przy małych stoliczkach i zamawia szaszłyki popijając do tego piwo) Knajpa należała do Amerykanina, Teksańczyka, i jej wystrój był równie teksański:) Po raz pierwszy widzieliśmy obok siebie więcej obcokrajowców niż Chińczyków.Oczywiście jak się można domyślić większość to starsi Amerykanie i ich chińskie piękne panie do towarzystwa;) Co ciekawe, właścicielem knajpy okazał się człowiek, który 2 dni wcześniej pomógł nam dojść do szukanej przez nas przez 2 godziny ambasady mongolskiej (Beijing jest mały;)) Długo się nie zastanawialiśmy by tam zostać, gdy okazało się, iż właściciel- Tim- ma dziś urodziny, i wyprawia z tej okazji wielkie przyjęcie, co oznacza masę jedzenia za darmo i piwo w korzystnej cenie!Dodatkową niespodzianką i zaskoczeniem było to, że dziś właśnie przyjechał do Beijing znany i kochany muzyk soulowy Bobby Taylor, który wykreował pierwszą płytę Michaela Jacksona i był jego dobrym przyjacielem. Śpiewał na żywo i zagadywał wszystkich siedzących w knajpie, więc i my mogliśmy chwilę z nim porozmawiać;) Można było zauważyć przeważające zainteresowanie z jego strony płcią piękną;) Chciał od nas buziaki na pożegnanie.. padły również liczne propozycje o których nie napiszemy w tym blogu ze względu na cenzurę;) Co tu dużo mówić, wieczór minął bardzo szybko i baaardzo przyjemnie:) A knajpę oczywiście polecamy:)

http://www.timsbarbq.com/

1 komentarz:

  1. Moze uda sie Wam wrzucic na blog wiecej zdjec z podrozy ?

    Pozdrawiam z Bangkoku ;-)
    L

    OdpowiedzUsuń