Strony

29 sie 2009

09 sierpnia


Zdawałoby się, że już dziś dojedziemy do Mongolii, jednak wszystko się znowu opóźniło... Postanowiliśmy wysiąśc ok 10:00 na stacji przed Hohhot, a dokładniej w Jining, skąd odjeżdżają pociagi do Erdenet, gdzie znajduje się przejście graniczne;) W Jining zjedliśmy śniadanko, kupiliśmy coś do jedzenia na dalszą drogę i wsiedliśmy do kolejnego Hard Seeting;) Okolo 17:00 byliśmy już w Erdenet, gdzie postanowiliśmy znaleźć busa który przewiezie nas przez granicę. Zgromadzona w okół nas wielka grupa taksówkarzy( nie mówiących niestety po rosyjsku ni angielsku) zaczęła się dziwnie śmiać,gdy usłyszeli że chcemy jechać do granicy, po czym dali nam do zrozumienia,że nas tam nie zawiozą. Po prawie godzinie poszukiwań pojazdu i negocjacji na migi wsiedliśmy do autobusu i podjechaliśmy pod przejście graniczne. Droga, która tam prowadziła była dziwnie pusta, i wkrótce dowiedzieliśmy się dlaczego chińscy kierowcy nas tak wyśmiali.W Chinach odbywało się wówczas jakieś święto i granica była otwarta tylko do 18:00 i tak oto zostaliśmy zmuszeni do noclegu jeszcze po stronie chińskiej Możnaby było rozbić namiot, ale przy granicy i to w Chinach mogło by się to skończyć karą pieniężną i nieprzyjemnościami Udaliśmy się więc zniecierpliwieni po już dwudniowej podróży pieszo z powrotem do miasteczka. Dziwnym zbiegiem okoliczności po chwili podjechał pan jakże miły taksówkarz( który oczywiście był z grupy wcześniej nas wyśmiewającej;)) i zawiózł nas na prośbę do jakiegoś hotelu. Podróż była co najmniej śmiechowa, gdyż w 5 osobowym woziku jechaliśmy w 7 osób - 4 z tyłu, w tym jedna osoba leżała i ja z Mary z przodu. a nasze plecaki przy otwartym bagażniku prawie wylatywały na każdym zakręcie . Dojechaliśmy tak do jakiejś dziwnej dzielnicy i po chwili uporczywych negocjacji zamieszkaliśmy w jakimś pustym hotelu w 6-kę w trzy osobowym pokoju. Hotel wyglądal niczym z mafii więc na noc postanowiliśmy w razie czego zabarykadować drzwi;)
(moniq)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz