Strony

5 sie 2009

3 sierpnia






Zakazane miasto
Rodzina couchsurferów


Nastał kolejny dzień. Postanowiliśmy w końcu zobaczyć troszkę więcej z Pekinu i załatwić bilety na dalszą podróż. W Chinach na przejazd pociągiem do wymarzonego miejsca czeka się czasem nawet tydzień. W naszym przypadku również tak było. Planowany przez część ekipy przejazd do Szanghaju okazał się niemożliwością przez najbliższe 10 dni. Część ekipy pojechała więc dowiedzieć się kiedy odjeżdza pociąg do Uanbator, by wyruszyć już bezpośrednio do stolicy Mongolii. Jak się okazało, bilet tam zamawia się nie w jednym z trzech gigantycznych i niesamowicie zatłoczonych dworców w Beijing lecz w Hotelu " International Hotel Beijing" na drugim pietrze. Warto wiedzieć , o czym my dowiedzieliśmy się przypadkiem od jednego z poznanych przez nas obcokrajowców:) Okazało się jednak, ze pociągi odjeżdżają tylko od poniedziałku do środy o 7.30, a na odbiór wizy musieliśmy czekać do czwartku. Zdecydowaliśmy się więc na troszkę bardziej okrężną drogę;) Zakupiliśmy 15-godzinny bilet do Xi-nian - hard seeting, czyli jak to większość poznanych przez nas ludzi mówi- twarde miejsca w pociągu, o które trzeba walczyć od samego początku podróży z pchającycmi się zewsząd chińczykami;) Tymczasem do wyjazdu mamy 2 dni, możemy zwiedzić dokładniej Pekin i okolice:) Poranek poświęciliśmy by odnaleźć ambasadę mongolską i złożyć wnioski o wizy. Niestety po godzinnym czekaniu w kolejce dowiedzieliśmy się że czas składania wiz minął i mamy przyjść kolejnego dnia.
Trochę podłamani tą informacją pojechaliśmy zwiedzić zakazane miasto! Niestety nasze oczekiwania przerosły to co zobaczyliśmy: samo miasteczko piękne, ale...tłumy chińczyków ze wszystkich stron, przez co trudności z utrzymaniem czystości. Było więc brudno. Niesamowicie zaskoczył nas jednak park ze wzgórzem, na którym wybudowano świątynię buddyjską, usytuowany obok północnej części zakazanego miasta. Nareszcie mieliśmy chwilę na zadumę i obserwacje Chińczyków praktykujących tam Tai Chi:) Następnie, by poprawić sobie humor postanowiliśmy odezwać się do znajomych z Couchsurfingu mieszkających w Pekinie, by spotkać się z nimi na obiad . Udało się:) Kolacje zjedliśmy w jednym z przydrożnych barów, w którym jak się okazało, jeśli zna się kilka chińskich hieroglifów oznaczających różne rodzaje mięsa czy tez warzyw, można baaardzo dobrze zjeść;) Zamówiliśmy więc 8 dań dla 10 osób by spróbować różnych potraw. W chinach zamawianie wspólnego jedzenia dla wszystkich na obracanym stole jest bardzo popularne. Stad i my z tego korzystamy:) Dumni, z naszych osiągnięć w posługiwaniu się pałeczkami zjedliśmy pyszną wieczerze poznając przy tym Izraelczyka, Kolumbijczyka, Meksykanina i Polkę:) Okazuje się że można tu poznać na prawdę dużo osób z całego świata:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz