Strony

29 sie 2009

23 sierpnia

Huszuur,ognisko, nocleg nad rzeką

Jako że nasz wyjazdowy kogucik znów obudził się o wschodzie słońca i przebudził resztę ekipy postanowiliśmy wstać wszyscy wcześniej.Pyszna poranna kawka, śniadanie i jak zwykle wyjazd o 10:00. Dziś nie było konkretnego celu.Mieliśmy dojechać do wioski niedaleko Tosontsengel. Krajobraz się zmienił. W końcu pojawiły się zielone polany, drzewa, więcej cywilizacji, więcej zwierząt: jaków, orłów. żurawi, świstaków, susłów.Wszystko tworzyło niesamowity, rajski klimat. Postanowiliśmy zatrzymać się w jednej z przydrożnych wiosek na obiad chcąc spróbować drugą polecaną nam potrawę- placek mongolski z baraniną HUSZUUR. Zamówiliśmy po 4 sztuki dla każdego.Niestety placki okazały się niesamowicie tłuste i ciężkostrawne a mięso jak to Andriu stwierdził, "śmierdziało oborą". Po 2 Huszuurach z dużą ilością ketchupu wszyscy mieli już dosyć.Wyszlismy z baru i kupiliśmy picie, by zabić smak obiadu.Ostatnie km do miejsca noclegowego przebiegały cięzko ze względu na przeboje żołądkowe po zjedzeniu obiadu,Rozbiliśmy się nad samą rzeką, przez co można się było całym wykąpać jeszcze przy pięknym słoneczku. Co więcej, obok był las, w którym znaleźliśmy masę suchego drewna na ognisko- pierwsze od początku całego wyjazdu. Do tego pieczony chlebek, i pyszne mleko z jaka sprezentowane przez naszego kierowcę. Dla chętnych również kefir, ale wiekszość bała się spróbować ze względu na wcześniejsze przeboje żołądkowe po obiedzie. Mimo wszystko wieczór przy ognisku minął bardzo miło. Brakowało tylko gitary;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz