Strony

29 sie 2009

19 sierpnia

Mongolskie smakołyki, wioska Bayanbulag

Dziś nasz wyjazdowy romantyk obudził cały nasz namiot o 6:00. Postanowiliśmy skorzystać z tak skutecznego budzika i przespacerować się brzegiem jeziora o wschodzie słońca:)Piękny widok, słona bryza i mnóstwo ptaków. Nic więcej nie trzeba by całkowicie się rozmarzyć:)Gdy wróciliśmy postanowiliśmy zrobić porządek w samochodzie. Po kilku dniach zrobił nam się istny śmietnik. Śniadanko jak co dzień z wyborowym pasztetem z kury ( z Koziegłów) zakupionym w Uan Baator oraz pyszna kawka!.Już mieliśmy wyruszać w dalszą podróż, gdy naszym oczom ukazał się motocykl, a na nim starszy pasterz z wnuczką i bobasem. Okazało się, że przywieźli nam obiecane świeże kozie mleko oraz seropodobne coś (zwane Aarul - zsiadłe mleko odwodnione i suszone na słońcu) w podarunku. Odwdzięczyliśmy się dając znowu polskie długopisy i zrobiliśmy sesję zdjęciową:) Następnie zakupiliśmy polecany przez nich litr kumysu, by spróbować smak tak powszechnego mongolskiego napoju mlecznego ( sfermentowane mleko z klaczy).Był to jednak ostatecznie nie kumys, a Archi- słynna mongolska wódka, którą otrzymuje się z destylowanego kumysu ( 10-12 % alkoholu). Butelka, którą otrzymaliśmy była całkiem przezroczysta, a gdy ją otworzyliśmy, odurzył nas intensywny zapach kozy. Niezbyt zachęceni do posmakowania tego trunku, chłopcy zmusili się do próby. Ich mina mówiła sama za siebie, a u naszego kierowcy wywołała wybuch śmiechu;) Dla Suche Batora był to istny rarytas:) Wypił pół butelki i stwierdził uśmiechnięty, że możemy ruszać dalej w drogę:)Cóż, dobrze że jemu to smakuje;)Podróż zapowiadała się ciekawie! Zwłaszcza, gdy bez problemów pokonaliśmy rosyjskim uazem 3 dość głębokie rzeki;)Naszym dzisiejszym celem była wioska Bayanbulag, z której już jutro mogliśmy przedostać się w upragnione góry!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz