Strony

29 sie 2009

16 sierpnia



Khongoryn Els Sand

Pierwszy nocleg w dolinie ze strumieniem (co na poludniu Mongolii rzadko sie zdarza). Nasz kierowca znalazl duzo kup wielbladzich, ktore posluzyly nam za rozpałkę do ogniska.Naszym dzisiejszym celem byly najbardziej spektakularne wydmy piaskowe Khongoryn Els Sand.Zanim jednak tam dojechalismy postanowilismy sprobowac troszke bardziej komercyjnego Camel riding;)Pouczeni przez naszego kierowcę, Suche Batora, postanowilismy wybrac wielblądy j tłuste i z prostym garbem bo podobno są najbezpieczniejsze;)Najbardziej stresujący byl początek jazdy, na dodatek zatrzymując się przy najbliższym wodopoju postanowiły zrobić nam niespodziankę w postaci darmowej kąpieli bluzgając na boki wypitą wodą;) Okazało się jednak, ze są to bardzo leniwe zwierzęta i przyspieszyć je można tylko, jeśli się czegoś wystraszą;)
Ok 17:00 dojechaliśmy do upragnionych wydm i wspięliśmy się na szczyt ( 300m wysokości). Trasa wydawała się prosta, a jednak wymagała od nas sporego wysiłku. Było warto!!Spacer po grani o zachodzie słońca robił niesamowite wrażenie.Dodatkowo odgłos piasku przypominał grę instrumentu.Gdy zrobiło się ciemno zbiegliśmy na dol w pozycji zjazdowej "na czterech literach" ( patrz Kejto) lub "w pozycji na Strusia Pędziwiatra" (patrz reszta ekipy;))by rozbić namioty pod samą grania. Zauroczeni cudownym krajobrazem dokoła i wpatrzeni w przepiękne, rozgwieżdżone niebo zajadaliśmy się zupkami chińskimi i wykłócaliśmy o to, kto widział więcej spadających gwiazd i kto zdążył szybciej pomyśleć życzenie. Andriu włączył nastrojową muzykę z komórki, co było dla nas swego rodzaju rarytasem w połączeniu z tak pięknym otoczeniem.
Jedynym minusem tej nocy dla drugiego namiotu ( Luq, Marco, Kejto) byl dokuczliwy wiatr,ktory przy ich lekkich spiworach dawal sie we znaki, ale jak co wieczor, ubrani we wszystkie rzeczy, ktore mają, przetrwali!:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz