Strony

28 lis 2013

A tymczasem w Sajgonie..

Stolica dawnego Wietnamu Południowego była jednym z ostatnich punktów naszego programu. Myśleliśmy więc, że po pewnym przystosowaniu do kultury życia Wietnamczyków, w Sajgonie nic nas już nie zaskoczy. Jakże mylne było to nastawienie, gdyż już pierwszego dnia, gdy dojechaliśmy pod hotel, nie byliśmy w stanie sami przejść przez ulicę, nawet przy zastosowaniu metody, której nauczyliśmy się w Hanoi - idź równomiernie i pewnie. Okazało się, że na ulicach Ho Chi Minh żadna metoda nie skutkuje i trzeba mieć się na baczności w każdym ułamku sekundy. Ku naszemu zdumieniu, w niejednej, bardziej zatłoczonej dzielnicy tego miasta, za bezpieczeństwo pieszych odpowiadali specjalnie do tego wyznaczeni mundurowi.

Spacerując ulicami miasta, wielokrotnie mijaliśmy zielone skwery, mające służyć mieszkańcom za miejsce spotkań, pikników, ćwiczeń. Przy takiej gęstości zaludnienia parki są jednak często przeludnione, więc siada się wszędzie, byle było to poza ścianami jakże ciasnych, wielorodzinnych mieszkań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz