Strony

19 lip 2013

Libaran island

Wymarzylismy sobie pobyt na jednej z wysp archipelagu. Wybralismy wiec najmniej turystyczna, zamieszkala przez wioske rybakow wyspe Libaran. Biura podrozy oferowaly nam wygorowane ceny, wiec sprobowalismy wlasnych sil, idac bezposrednio do yacht clubu i rozmawiajac z wlascicielem. Udalo sie wynegocjowac przystepna cene za czarter lodzi tylko dla nas, z mozliwoscia powrotu o godzinie ustalonej przez nas. Zdecydowalismy sie na ta opcje.
Po godzinie doplynelismy do celu. Naszym oczom ukazal sie dlugi na kilkaset metrow most, nastepnie domy na palach i niekonczaca sie, zasmiecona przez mieszkancow plaza.Wyszlismy na brzeg, udalismy sie na dalsza czesc wyspy, by poplywac w krystalicznie czystym morzu. Okazalo sie, ze trafilismy na odplyw i odcinek, ktory chcielismy pokonac wplaw, przeszlismy pieszo, majac wody po kolana i idac w sandalach ( ochrona przed krabami, plaszczkami i innymi lokatorami tamtejszych wod).
Po dluzszym plazowaniu udalismy sie na spacer do wioski. Po chwili w spacerze towarzyszlo nam stado krow pasacych sie na plazy i sfora psow nalezacych do lokalnych rybakow. Proba znalezienia nowego miejsca do plywania spelzla na niczym, jednak poznanie warunkow zycia lokalnej ludnosci to cos, co nam sie spodobalo. Sprobowalismy kokosow prosto z drzewa( okazaly sie byc jeszcze niedojrzale, Kuba jako pierwszy odwazny sprobowal jednego szybko dajac nam do zrozumienia ze nie jest on najsmaczniejszy), zrobilismy kilka zdjec i ruszylismy w kierunku naszej lodki. Oplynelismy wyspe i po godzinnej drodze powrotnej, okolo 18:00 bylismy z powrotem w Sandakan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz